08.10.2019
Dzisiejszy dzień rozpoczął się wczesnym meczem piłki nożnej, ale tylko dla porannych ptaszków. Od godziny 8:00 do 9:00 jedliśmy śniadanie, aby o 9:15 wyruszyć do poznańskiego ZOO. Nowe ZOO jest drugim co do wielkości największym ogrodem botanicznym w Polsce, ale nie jest to typowe zoo. Znajdują się tu lisy uratowane z fermy, lwy schwytane przez przemytników. Zwierzęta, które doświadczyły zła wyrządzonego przez ludzi są zaopiekowane i mają bardzo dobre warunki. Przez dwie godziny chodziliśmy po całym ogrodzie, odkrywając jego tajemnicze zakamarki. Tu okiem łypie puszczyk i sowa, dalej dumny ryś na swym pieńku siedzi, wilki przy kracie zataczają ósemkę. Można po parku jeździć specjalną kolejką, bo teren jest imponujących rozmiarów. Niestety pogoda nas nie dopieściła i z następną minutą temperatura spadała. Po obiedzie w restauracji, zaczęło kropić. Wilgotność ciagle rosła, a dla kontrastu temperatura dalej spadała. Zdecydowaliśmy się na powrót do wyjścia ciuchcią i przesiedliśmy się w autobus. Nowym przystankiem były Termy Maltańskie. Mieliśmy ogromną frajdę z pływania w basenie sportowym, sztucznej rzece, zjeżdżania ze zjeżdżalni, na pontonach lub rur oraz zabawy w piratów :). Dla niepływającej reszty grupy alternatywą była książka i wypoczynek. Ze względu na kilka utrudnień i naszych gigantycznych wrogów: spóźnialstwo i gapiostwo, wróciliśmy do schroniska ok. 18:00. Po zjedzeniu kolacji oraz ogłoszeniach rozpoczął się szczególny punkt programu, czyli … gra w mafię! Alternatywą była gra w Prawdę czy wyzwanie. O bliżej nieokreślonej godzinie udaliśmy się na spoczynek… Zzz
09.10.2019
Dziś zredukowana grupa porannych ptaszków wyruszyła na ranne ćwiczenia i biegi. Dopiero o 8:10 życie w schronisku budziło się na nowo. Po śniadaniu czekała nas wielka niespodzianka. Gra terenowa i to nie byle jaka! Klub geograficzny włożył w nią całe swoje serce, pielęgnując i ulepszając aż do bieżącego dnia. W skrócie gra polegała na chodzeniu lub jeżdżeniu z punktu do punktu po Poznaniu korzystając z mapy. Naszym zadaniem było uzupełnianie też kart prac. Każda grupa miała swojego przewodnika, osobę z klubu geograficznego, która jako jedyna mogła używać telefonu (w razie wypadku reszta uczestników miała swój telefon w kopertach, ale w razie otworzenia koperty podczas gry przyznawano ujemne punkty). O 9:15 zwarci i gotowi, w pięciominutowych odstępach, wyruszyliśmy podbić calusieńkie miasto. Obserwowani przez żabki, wśród zgiełku i żółto-zielonej komunikacji miejskiej, kroczyliśmy ulicami Poznania. Najlepszym punktem była 15 – gruzińska piekarnia, gdzie szczęśliwcy napełniło swoje brzuchy smacznymi wypiekami. O 12:44 pierwsza grupa dotarła do Pyra Bar*. Rozpoczęła się tura nr 1, przeznaczona dla połowy grup. Druga tura rozpoczęła się o 14:00. Każda z grup opracowała dwa rodzaje działań – zależy albo nie. Większość miała już połowę, ale byli i tacy którym nie dopisała motywacja lub szczęście. Pierwsza grupa, które skończyła wszystkie karty, była grupa nr 3! (Ania, Oskar, Stanisław, Ignacy i Ola Ł.) Skończyli już o 15:12. O 16:58 zaczęli się wszyscy zbierać i rozpoczął się długo oczekiwany mecz piłki nożnej! Nie dało się zliczyć śmiesznych sytuacji oraz dobrych i złych akcji. Najważniejsze jest to, że wszyscy uczestnicy wybornie się bawili. Chcę także podziękować świetnej obronie Ksawerego (czy to bramka czy obronna) 😉 Niestety byliśmy zmuszeni skończyć, ponieważ czas nieubłaganie płynął. Zjedliśmy kolację. Dzisiaj panowała w schronisku Caryca Katarzyna i nikt nie był w stanie się Jej sprzeciwić. Panował powszechny ład i porządek. Prawie punktualnie zebraliśmy się w jadalni na ogłoszenia i rozeszliśmy się w mniejsze grupki, podzielić się wrażeniami i wypocząć. Dobranoc wszystkim.
Pyra Bar* – PUNKT X, czyli miejsce obiadowe, aby je znaleźć musieliśmy rozwiązać krzyżówkę.
10.10.2019
Nadal żyjemy! Po przejściu 58 tys kroków, znamy dokładnie anatomię naszego ciała. Przy śniadaniu spotkał nas ogromny zawód. Nigdzie nie było miodu. Ale my się nie poddajemy. Po przeprowadzonym śledztwie, można było stwierdzić następujące fakty:
20:00 – Antek Szostek widział miód na stole kuchennym.
22:00 – Pan Janek także widział miód w kuchni.
23:00 – miód nadal jest na stanowisku.
ok. 24:00 – podobno miód został wyniesiony i świadek słyszał, że mówiono o prysznicu.
Na szczęście cała sprawa ma swój happy end. Miód został zlokalizowany, proszę o werble, w lodówce! Cały i zdrów. Nieustannie pilnuje nas Pani Kasia, więc panuje ogólny porządek. Mieliśmy zebranie, a o 11:00 zwarci i gotowi, pojechaliśmy na Międzynarodowe Poznańskie Targi. Jest to wielki teren z przeróżnymi halami, przejściami i stanowiskami, które pełne są przeróżnych sprzętów, katalogów i cukierków. Morze ludzi nadaje temu wszystkiemu przedziwne znaczenie. Przecież właśnie tutaj dokonuje się przetargów handlowych nawet na kilka lat. Poza tym jeśli nie jesteś na żadnym targu, to nie istniejesz. Takie są zasady marketingu. Reklama to podstawa. Za dziesięć trzynasta przeszliśmy do kolejnej sali, w której trwały przygotowania na wernisaż. Jednak my byliśmy tutaj z innego powodu. Mieliśmy znowu zagrać w grę terenową. Zasady były proste. Dostaliśmy mapki z QR kodami. Aby odblokować następny punkt, musieliśmy odpowiedzieć na pytanie, wpisać na telefonie i wyruszyć dalej. Utrzymywaliśmy stały kontakt z panem dyrektorem Stanisławem, a w razie jakichkolwiek problemów mieliśmy wysłać wiadomość SOS, ale wiązało się to z dodaniem 5 minut. Cała gra trwała 90 minut i nie była najprostsza. Dostaliśmy na nią o wiele za mało czasu. Na dodatek w trakcie zaczęło padać. Przemoczeni, spóźnieni wreszcie zebraliśmy się w hali piątej, aby dowiedzieć się,kto wygrał. Przed ogłoszeniem wyników, drużyna nr 4 była niezmiernie ciekawa, czy odwiedzi nas tajemniczy pan Stanisław. Przecież byliśmy umówieni z dyrektorem. Wicedyrektor niestety nas zmartwił, ponieważ dyrektor Stanisław już od dawna nie żył… wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem. W trakcie gry nie zawsze wpuszczano uczniów w każde możliwe miejsce. Na przykład, była hala nr 3A, w której były zorganizowane firmowe targi. Szkoda, że akurat w środku mieliśmy nagrać przemowę prezydenta, na temat Powszechnej Wystawy Krajowej. Kilka grup mówiło: „Mamy pozwolenie od Pana Stanisława – dyrektora całych targów). 🙂 Zwyciężyła drużyna nr 5 (Antek Bakalarczyk, Jeremi Kucharski, Antek Szostek, Tymon i Wiktor). Gratulacje należą się wszystkim zespołom i organizatorom zabawy, ale tak między nami, gra terenowa na Międzynarodowych Poznańskich Targach nie dorasta nawet do pięt grze z klubu geograficznego. Niefortunnie wizyta na Międzynarodowych Poznańskich Targach trochę się przedłużyła. Wyszliśmy o 15:12, a o 15:00 mieliśmy spokojnie jeść obiad w jakiejś zacisznej restauracji. Normalnie nie byłoby problemu, ale o 16:00 mieliśmy zamówioną wycieczkę w Palmiarni. Adrenalina i głodni licealiści zmusili opiekunów do ekspresowego myślenia. Co jest ważniejsze. Palmiarnia czy obiad? Po namyśle udało się połączyć dwa pomysły w jedno. Pani Ula poświęciła się i wyruszyła zabrać obiady z restauracji do schroniska, a cała reszta na czele Carycy Katarzyny, ruszyła do Palmiarni. To był naprawdę dobry pomysł. Palmiarnia poznańska to największy w Polsce ogród botaniczny, składający się z ogromnych szklarni wypełnionych po brzegi pokaźną kolekcją roślin i akwarium. Cały ogród znajduje się w Parku Wilsona. Przyszliśmy dokładnie na pierwszy dzień wystawy roślin owadożernych. Najdziwniejsze są proporcje, standardowo rośliny w ogrodach botanicznych są mniej więcej 2-3 razy większe od zwiedzających. Tutaj niektóre okazy są co najmniej 10 razy większe. Niesamowite były kolosalne kaktusy, palmy i żółwie z głowami o nieregularnym kształcie, przypominającymi skałę albo raczej bohatera „Star Wars”. Wszystko było spowite zielenią i tylko ścieżki świadczyły o tym, że nadal jesteśmy w świecie cywilizowanym. Po powrocie, zjedliśmy niezbyt udany obiad. Póki nie było ciemno, zwarta ekipa wybrała się na tradycyjny mecz piłkarski. Dzisiaj wydarzenie osiągało jak dotąd najwyższą frekwencję i jakość. Rozgrzewka, podział na drużyny i gramy! Rozgrywka skończyła się z wynikiem 5:1 i nie była zajmująca. Za duży tłum ludzi w porównaniu z możliwościami boiska. Ale daliśmy radę. Wieczorem wszyscy byli już zmęczeni, a więc po kolacji, przeszliśmy do ogłoszeń. Podsumowaliśmy wyjazd, dziękując sobie za miłe spędzenie czasu oraz wymienialiśmy plusy i minusy. Zajęliśmy dość podobne stanowisko, zatem wszyscy mamy nadzieję, że wkrótce zostaną wprowadzone w życie. Na koniec rozeszliśmy się w podgrupy, aby skorzystać jak najlepiej z ostatnich chwil spędzonych ze znajomymi. Mimo wszystko nauczyciele starali się zachować spokój, ponieważ nie byliśmy już sami. Życzę Wam kolorowych snów i do zobaczenia w Konstancinie.
Ania Kosno